niedziela, 25 maja 2014

Zjednoczona Europa - wzniosła idea czy nierealna mrzonka?

Oto trwają wybory do Parlamentu Unii Europejskiej – ponadnarodowej wspólnoty, która zrzesza 28 krajów spośród tych, które leżą w Europie. Nie pierwsza i zapewne nie ostatnia próba zjednoczenia Europy jako jednego organizmu politycznego i gospodarczego. Czas więc wspomnieć o tym, jak przebiegały dotychczasowe próby stworzenia jednolitego organizmu polityczno-gospodarczego w Europie.

Pierwszym przejawem uniwersalizmu europejskiego był niewątpliwie starożytny Rzym, który przyjmował różne ustroje państwowe (królestwo, republika, a na końcu cesarstwo z różnymi odmianami). Państwo to, powstałe w 753 roku przed naszą erą, obejmowało swoim terytorium współczesną Portugalię, Hiszpanię, Francję, dużą część Anglii, Włochy, państwa bałkańskie, Azję Mniejszą oraz północne wybrzeża Afryki. Państwo rzymskie było doskonale zorganizowane – sprawnie funkcjonowała administracja, świetnie utrzymana sieć dróg zapewniała łatwość komunikacji i transportu, a bardzo dobrze wyszkolona i wyposażona armia zapewniała pokój i bezpieczeństwo. Jednakże, na przełomie naszej ery Cesarstwo Rzymskie zaczęło chylić się ku upadkowi. Anarchia, nieudolni lub szaleni władcy, bunty legionów i najazdy plemion germańskich przyczyniły się do zniszczenia Cesarstwa Zachodniorzymskiego w 476 roku naszej ery. Tym samym, ta część Imperium Rzymskiego przetrwała nieco ponad 1200 lat. Sporo dłużej przetrwało Imperium Bizantyjskie, bo jego upadek nastąpił dopiero w 1453 roku, czyli niemal tysiąc lat później.
Otton III
 Kolejną próbą zjednoczenia Europy było państwo Franków. Obejmowało swoim zasięgiem obszar dzisiejszej Francji, krajów Beneluksu, zachodnich Niemiec oraz Włoch. W 800 roku król Karol Wielki otrzymał tytuł cesarza. Jednakże, władcy tego państwa borykali się z trudnościami administracyjnymi, co doprowadziło już w 843 roku, w wyniku Traktatu z Verdun, do rozpadu Cesarstwa Franków.

Wysiłki dążące do zjednoczenia Europy dążyli również cesarze niemiecki na przełomie IX i X wieku, zwłaszcza Otton III. Wyszedł on z ideą zjednoczenia państw europejskich pod zwierzchnictwem cesarza niemieckiego. Każde z tych państw miało być rządzone przez niezależnych władców, którzy prowadziliby wspólną politykę i nie wszczynaliby wojen między sobą. Tym samym, była to próba autentycznego zjednoczenia Europy, której władcy współpracowaliby ze sobą, a nie w wyniku podboju całego kontynentu.

Tak na dobrą sprawę, na kolejną próbę zjednoczenia Europy trzeba było poczekać aż do przełomu XVIII i XIX wieku, choć lepiej powiedzieć, że chodziło tu bardziej o podbój całej Europy. W tym czasie Napoleon Bonaparte, francuski dowódca wojskowy, a później cesarz Francuzów, znacząco przemodelował polityczny kształt Europy. Podbijając dużą część kontynentu rozszerzał terytorium Francji bądź tworzył sieć państw zależnych od Francji. Blokada kontynentalna wymierzona przeciwko Anglii była swego rodzaju wspólnym działaniem rynkowym. Jednakże, była to krótkotrwałą sytuacja, która została radykalnie zmieniona już w 1815 roku podczas obrad kongresu wiedeńskiego.

Trudno to określić jako próbę zjednoczenie Europy, ale warto pamiętać o tym, że nazistowskie Niemcy również próbowały stworzyć jedno państwo na kontynencie europejskim. Ze względu jednak na założenia ideologiczne, przewagę aliantów i błędy strategiczne, działania nazistów były właściwie skazane na porażkę. Pomimo podbicia państw Beneluksu oraz dużych obszarów Polski i Francji, a później pozostałej części Polski oraz większości europejskiej części Rosji, państwo nazistowskie przetrwało tylko do 1945 roku, kiedy to zostało opanowane przez aliantów.

Przełomową próbą zjednoczenia Europy wydaje się być Unia Europejska. Doświadczenie II wojny światowej przyczyniło się podjęcia wzmożonych działań na rzecz zjednoczonej Europy. W 1951 roku stworzono Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, której członkami były Francja, Włochy, Republika Federalna Niemiec, Belgia, Holandia i Luksemburg. Sześć lat później, na bazie EWWiS powstała Europejska Wspólnota Gospodarcza, początkowo tworzona przez sygnatariuszy EWWiS. Z czasem EWG rozwijała się, a w wyniku przyjęcia Traktatu z Maastricht stała się Wspólnotą Europejską. Aktualnie, członkami Unii Europejskiej jest 28 spośród krajów europejskich. Jednakże, z oceną tej wspólny trzeba poczekać, bo jej dalsze losy nie są jeszcze znane. Nie wiadomo bowiem, czy w niedługim czasie Unia Europejska rozpadnie się czy współpraca między tymi krajami rozwinie i pogłębi się.

Można zapewne znaleźć w historii naszego kontynentu również inne próby zjednoczenia Europy, ale nie przyniosły znaczących rezultatów.

niedziela, 11 maja 2014

Czego uczy nas Kryzys Ukraiński?

Kryzys na Ukrainie w ostatnich dniach znowu przybrał na sile, więc coraz częściej pada pytanie, co dalej się wydarzy, i dlaczego państwa zachodnie nie reagują z właściwą wydawałoby się siłą na zaistniałą sytuację.

Jeśli chodzi o przyszłość, raczej wolałbym się nie wypowiadać z bardzo prostej przyczyny – istnieje cały szereg możliwych scenariuszy, które mogą się wydarzyć. Od skrajnie optymistycznego, który zakłada, że Rosja ugnie się pod presją państw zachodnich i zwróci Ukrainie zagarnięte tereny (na to akurat chyba nikt nie liczy), aż po ten najbardziej pesymistyczny, który opiera się na założeniu, że Rosja będzie w najbliższych latach kawałek po kawałku rozbierać Ukrainę, a później zajmie się małymi państwami nadbałtyckimi (Estonią, Litwą i Łotwą), a może pójdzie jeszcze dalej, co zapewne przeistoczy się w wojnę w Europie Środkowo-Wschodniej, która i nas nie ominie. Która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna? Trudno to określić, ale jestem przekonany, że sztaby wojskowe wszystkich krajów zaangażowanych w tę sytuację (i kilku innych bacznie obserwujących rozwój wypadków na Ukrainie) ma przygotowane odpowiednie scenariusze działania na każdą z tych możliwości.

Choć snucie domysłów w takich sytuacjach jest niewątpliwie interesujące, o wiele ciekawsze z historycznego punktu widzenia jest pytanie o to, dlaczego kraje Europy Zachodniej nie reagują na kryzys ukraiński w bardziej konkretny sposób. Trzeba bowiem pamiętać, że historia to nie tylko bitwy i wojny, ale przede wszystkim struktura, która jest równie złożona jak złożone są zależności między poszczególnymi narodami i krajami. Wśród elementów składających się na historię należy zwracać także uwagę na kulturę, gospodarkę,ekonomię, stosunki międzynarodowe, wpływ przyrody na życie człowieka i dostępną technologię. To wszystko wpływa bowiem na to, jakie są podejmowane przez przywódców decyzje w różnych sprawach.

Kryzys ukraiński i stosunkowo niemrawa reakcja Europy Zachodniej na działania Rosji to bardzo klarowny przykład na to, że powiązania polityczne i ekonomiczne są bardzo często o wiele silniejszym motorem działań niż względy humanitarne czy zwykłe argumenty zdroworozsądkowe. Z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego może się wydawać, że skoro Półwysep Krymski został przekazany Ukrainie przez Rosję w sposób legalny, to jest to terytorium państwa ukraińskiego, podobnie jak obwody, w których prowadzone są fikcyjne referenda, w ramach których społeczeństwo lokalne ma zadecydować o oderwaniu tych obszarów od Ukrainy. A skoro tak, to żadne inne państwo nie ma prawa naruszać tych terytoriów (jak poprzez aneksję Krymu) ani inspirować żadnych działań, które mają na celu naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy (jak to ma miejsce w Ługańsku i Doniecku).

Wydaje się być rzeczą oczywistą, że w takiej sytuacja opinia międzynarodowa powinna niezwłocznie zareagować poprzez natychmiastowe wprowadzenie szerokich sankcji ekonomicznych i politycznych, a nawet wysłać wojska w sporny rejon, by wspomóc armię ukraińską w obronie kraju, który de facto jest zagarniany przez Rosję, nawet jeśli groziłoby to wybuchem wojny. Taka decyzja wydaje się być podyktowana koniecznością, zwłaszcza po tymczasowym przetrzymywaniu obserwatorów OBWE przez separatystów, co można potraktować jako swoisty akt agresji przeciwko obywatelom państw, z których pochodzili.

Jednakże, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż to się może wydawać z punktu widzenia przeciętnego obywatela Polski czy jakiegokolwiek innego kraju w Europie Środkowej. Poza ograniczonymi sankcjami gospodarczymi, tylko Stany Zjednoczone zdecydowały się na przysłanie nielicznych oddziałów do Polski, a NATO wzmocniło służbę patrolową w regionie z wykorzystaniem samolotów Układu. To jednak tylko gesty, które póki co nie dają Rosji odczuć poważnych konsekwencji. Dlaczego tak się dzieje?

O takim a nie innym stosunku państw zachodnich do działań Rosji decydują przede wszystkim pieniądze. Przedsiębiorstwa niemieckie prowadzą olbrzymie inwestycje w Rosji. Wartość tych inwestycji sięga milionów euro. W ramach rozwoju swojej floty wojskowej, Rosja złożyła spore zamówienie w stoczniach francuskich. Naprawdę ostra reakcja tych państw na działania Rosji to ryzyko zerwania współpracy gospodarczej i utraty wielomilionowych kontraktów. Co prawda, również gospodarka rosyjska ucierpiałaby na tym bardzo mocno (może nawet bardziej niż pozostałych krajów europejskich), ale odbiłoby się to poważnie na gospodarce państw europejskich. Przywódcy tych krajów nie chcą ryzykować pojawienia się trudności ekonomicznych, ponieważ nie przysporzyłoby to im popularności we własnych krajach.

Mało kto chce również narażać się na skutki ewentualnej wojny, która może wybuchnąć w przypadku bezpośredniej ingerencji państw trzecich w kryzys na Ukrainie. To zawsze wiąże się z ofiarami zarówno wśród żołnierzy, jak i wśród ludności cywilnej, a ponadto prowadzi do zniszczeń w infrastrukturze, co znowuż ma bardzo zły wpływ na gospodarkę. Takie rozwiązanie stanowi więc ostateczność z punktu widzenia państw zachodnich, pomimo oczywistości tego, że Ukraina pozostawiona sama sobie nie poradzi sobie z kryzysem politycznym, za którym stoi Rosja.

Jaki wniosek dla historyka płynie z sytuacji na Ukrainie? Każda sytuacja ma swoje przyczyny, z których nie wszystkie są tak oczywiste, jak się to może wydawać. Osoba, która interesuje się historią czy wydarzeniami aktualnymi, musi zdawać sobie sprawę z tego, że im silniejsze są różnego rodzaju zależności między poszczególnymi krajami, tym bardziej skomplikowana jest analiza danej sytuacji. Zazwyczaj trzeba ją rozpatrywać w szerszej perspektywie, a nie koncentrować się na jednej czy dwóch przyczynach. To istotny element pracy nie tylko profesjonalnego historyka, ale i każdego amatora historii.

sobota, 3 maja 2014

Konstytucja 3 Maja - chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle

Obchodzimy dziś Święto Konstytucji 3 Maja. Dla wielu zapewne pozostaje to jedynie dobrym pretekstem do niczym nieskrępowanego wypoczynku (w końcu święto państwowe, a i Święto Pracy przypada dwa dni wcześniej, więc przy dobrym układzie i odrobinie kombinowania można mieć dziewięć dni wolnego), ale warto nieco się pomęczyć, by przypomnieć sobie rolę tego dokumentu w naszej historii oraz okoliczności jego powstania.

3 maja 1791 roku to dzień, w którym Sejm Czteroletni uchwalił wspomnianą ustawę, ale jednocześnie moment w niezwykle trudnym okresie w historii naszego państwa. Niecałe dwadzieścia lat wcześniej dokonano I rozbioru Polski, a mocarstwa zaborskie (Prusy, Rosja, Austria) podzieliły się zdobytym kosztem naszego kraju terytorium. Choć wtedy nie zdawano sobie z tego sprawy, uchwalenie Konstytucji 3 Maja przyczyniło się do całkowitego upadku Polski, ponieważ sprowokowało carską Rosję do podjęcia działuań przeciwko reformom, które próbowano wprowadzić w Polsce.

A były to nie byle jakie zmiany. Przyjęta przez skonfederowany sejm (nie obowiązywało na nim prawo do zgłoszenia liberum veto – sprzeciwu, który zrywał obrady sejmu i unieważniał wszystkie jego postanowienia, nawet jeśli zgłoszony został przez jednego posła) ustanawiała Rzeczpospolitą Obojga Narodów monarchią dziedziczną, a także usuwała prawo do zgłaszania liberum veto, odbierała prawo głosu szlachcie gołocie (najbiedniejszym szlachcicom, którzy nie posiadali żadnego majątku i często byli klientami bogatych magnatów, ale mimo to zachowywali prawo do głosowania na sejmach), zrównywała w prawach mieszczan i szlachtę, a chłopów oddawała pod opiekę państwa. Wprowadzono również trójpodział władzy (władza ustawodawcza, władza wykonawcza oraz władza sądownicza), zaś ustawy przygotowywane przez króla musiały mieć kontrasygnatę jednego z ministrów rządu. Władzę ustawodawczą przeniesiono z sejmików szlacheckich do obradującego w Warszawie sejmu.

Były to bardzo radykalne rozwiązania, wzorowane częściowo na Konstytucji Stanów Zjednoczonych (uchwalonej zaledwie kilka lat wcześniej – Konstytucja 3 Maja była drugim tego typu dokumentem na całym świecie, właśnie po Konstytucji Stanów Zjednoczonych). Jednakże, autorzy tej ustawy dostrzegli fakt, że liberum veto paraliżowało rządy państwem i wstrzymywało niezbędne do właściwego rozwoju państwa reformy. Przygotowywane w dalszej kolejności rozporządzenia i inne akty prawne wprowadzały rozwiązania precyzujące zapisy w Konstytucji 3 Maja i umożliwiające jej realizację.

Spotkało się to jednak z silnym oporem części szlachciców, którzy nie chcieli oddać posiadanej przez nich władzy. Niektórzy działali ze swojej własnej inicjatywy, bo po prostu przyzwyczaili się do posiadania szerokich przywilejów należących tylko do szlachty, ale inni sprzeciwili się wprowadzanym zmianom z inspiracji agentów państw zaborców, których władcy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że reformy, których wyrazem była Konstytucja 3 Maja, były dużym krokiem do wzmocnienia Polski. Oczywiście, nie leżało to w ich interesie, gdyż silne państwo polskie stanowiłoby dla nich poważny problem. Z politycznego punktu widzenia ich działania były jak najbardziej rozsądne, gdyż z historii wiemy, że 15 lat później wystąpił przeciwko całej Europie Napoleon, a Polacy stanowili trzon oddziałów zagranicznych, które wspierały jego działania przeciwko zaborcom. Gdyby istniała w owym czasie niepodległa Polska, byłaby ona naturalnym sprzymierzeńcem Francji, co dawałoby mu dodatkową przewagę.

W rezultacie, z inicjatywy Rosji, część szlachty Polskiej zawiązało konfederację targowicką, która skierowana była przeciwko wprowadzanym przez Stanisława Augusta Poniatowskiego i jego zwolenników zmianom. Jednym z podstawowych zarzutów stawianych królowi Polski było to, że łamiąc pacta conventa zerwał umowę z narodem przez co stracił prawo do tronu. W rezultacie, wybuchła wojna między zwolennikami reform a „betonem” szlacheckim, który wspierany był głównie przez wojska rosyjskie. Pomimo stawianego oporu, walka była właściwie z góry przegrana, ze względu na dużą przewagę liczebną przeciwnika i większe doświadczenie wojska rosyjskiego. Król Stanisław August Poniatowski poddał się 23 lipca 1792 roku przystępując do konfederacji targowickiej. Tym samym, planowane reformy zostały zaprzepaszczone, a kraj okrojony o kolejne obszary przejęte przez Rosję i Prusy. Niedługo potem nastąpił kolejny rozbiór Polski i nasza Ojczyzna zniknęła z mapa świata na 123 lata.

Stanisław August Poniatowski

                                                                                              Źródło: Wikipedia

Jak zatem ocenić Konstytucję 3 Maja? Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że był to ogromny wysiłek zmierzający we właściwym kierunku, ale mocno spóźniony. O ile? Trudno powiedzieć, ale jeszcze za czasów króla Jana III Sobieskiego, Rzeczpospolita Obojga Narodów była jednym z najpotężniejszych państw w tej części Europy. Nasze wojska były w stanie przełamać moc armii tureckiej, która była bardzo bliska pokonania innej potęgi ówczesnej Europy – Austrii. Zwycięstwo to było dowodem naszej potęgi, a także niewątpliwie wzmocniło naszą pozycję na arenie politycznej Europy, zwłaszcza pod względem prestiżu. Ponadto, jeden z przyszłych zaborców był nam zobowiązany, więc zapewne nie wmieszałby się w wewnętrzne sprawy Polski, a nasze państwo było jeszcze dość silne, by oprzeć się ingerencji Prus i Rosji (mogłoby zresztą zostać wsparte przez Austrię). Był to więc najlepszy moment, by wprowadzić niezbędne reformy, bo sąsiedzi nie byliby wtedy w stanie przeszkodzić w procesie uzdrawiania państwa. W momencie, gdy próbowano wprowadzić zmiany, nasza Ojczyzna była zbyt słaba, żeby móc przeciwstawić się zaborcom, którzy nie chcieli silnej Polski.

Trzeba jednak pamiętać, że my wiemy to, czego nie wiedzieli nasi przodkowie, bo my już znamy wydarzenia, które miały miejsce na długo po nich. Dla nich był to jedyny słuszny krok, choć zapewne jakieś przebłyski wątpliwości mieli. O ile jednak je mieli, o tyle ważniejsze było dla nich spróbować z nadzieją, że uda się coś zmienić, niż patrzyć, jak Polska powoli dogorywa. Choć nasze wnioski bywają całkowicie błędne bądź też odmienne od siebie, nawet jeśli posiadamy te same informacje, ale jestem przekonany, że w zaistniałej sytuacji rozbiory Polski były nieuniknione. Prędzej czy później okazałoby się, że nie jesteśmy dłużej potrzebni, a próby reform tylko przyspieszyły tę decyzję sąsiednich państw, które usunęły nasze państwo z mapy świata.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rękawka 2014

Tegoroczna rekonstrukcja Rękawki miała rozpocząć się o godzinie 12:00, w samo południe. Jednakże, już od godzin porannych można było zagłębić się między kramy wytwórców ozdób i innych handlarzy, a także przyglądać się wiosce słowiańskiej, która została rozbita przez rekonstruktorów pod Kopcem Kraka. Obrzęd rozpalenia ogień miał miejsce punktualnie o 12:00, lecz później nastąpiła wielka improwizacja. O 12:30 miał rozpocząć się bieg wojów wokół Kopca Kraka. To niezwykle prestiżowa konkurencja, gdyż jest to jedyny na świecie bieg wokół Kopca Kraka, a możliwe, że jedyny bieg wokół jakiegokolwiek kopca w ogóle. Bieg cechuje się tym, że nie obowiązują w nim żadne zasady, a najważniejsze jest to, by dobiec do mety jako pierwszym. Można więc kopać i uderzać przeciwników łokciami, toporami, tarczami, podstawiać nogi i robić wszystko, by „skrzywdzić” konkurentów. Jednakże nastąpiła mała obsuwa, która wynikła z niezaplanowanego biegu młodych wojów, którzy zainspirowani działaniami dorosłych wyprzedzili ich i jako pierwsi stanęli na linii startu, choć w końcu przebiegli znacznie krótszy dystans. W biegu dorosłych wojów po raz trzeci z rzędu wygrał woj z drużyny Czarnego Sokoła.

Po godzinie 13:00 nastąpiła prezentacja przybyłych drużyn rekonstrukcji historycznej z okresu wczesnego średniowiecza. Była to wyjątkowa długa prezentacja, gdyż na tegorocznej Rękawce pojawiło się aż 25 drużyn z całej Polski. Niektóre z nich powstały niedawno i uczestniczyły w Rękawce po raz pierwszy, inne zaś od dawna brały udział w tej rekonstrukcji. Po samej prezentacji przyszedł czas na inne równie ciekawe punkty programu – wróżbę grodu Kraka, Dziewczęcy Korowód Wiosenny i obrzęd Marzanny czy Obrzęd Kosoplecin. Na szczególną uwagę zasługuje wróżba grodu Kraka. W ramach tego obrzędu na plac wnosi się kołacz wypieczony ze zbóż pochodzących ze zbiorów z minionego roku. Jeśli schowana za kołaczem kapłanka pozostawała niewidoczna, oznaczało to, że kolejny rok będzie obfity i pełen dostatku. W innym przypadku, wróżba byłaby niepomyślna, a mieszkańców miasta czekałby głód i niedostatek. W rezultacie, część gości Rękawki miała pecha zobaczyć kapłankę, co źle dla nich wróży. Inną ciekawostką była możliwość wysłuchania indywidualnej wróżby wiedźm, które jednak pozostawały bardzo enigmatyczne, każdemu wróżąc podwyżkę, ale nie wspominając o tym, czy dotyczyć one będą pensji czy podatków.

Choć coraz bardziej zachmurzone niebo towarzyszyło widzom w oczekiwaniu na punkt kulminacyjny tegorocznego Święta Rękawki, niewątpliwie nie brakowało atrakcji. Z lekkim poślizgiem, ale w końcu wojowie zaczęli się przemieszczać do wydzielonej strefy gdzie miała rozegrać się bitwa. Jeszcze trochę cierpliwości, by ustawili się we właściwych miejscach i rozdzielili siły i o godzinie 15:45 wreszcie starcie uzbrojonych w średniowieczne oręże wojowników mogło się rozpocząć. Przestrzeń między kramami opustoszała, jako że wszyscy zainteresowani ustawili się wzdłuż lin ograniczających pole walki lub by mieć lepszy wdok rozsiedli się wygodnie na zboczach Kopca Kraka.

Zgodnie z zapowiedzą walka miała się rozegrać pomiędzy „zbuntowanymi kobietami” a męską częścią rekonstruktorów. Wystarczyło jedno starcie, by niewiasty rozniosły w pył dwie grupy uzbrojonych po zęby wojów. Po tej inscenizacji nadszedł czas na rzeczywistą walkę już bez udziału kobiet. Kilka bezkompromisowych starć dwóch stających naprzeciw siebie kilkudziesięcioosobowych formacji wyraźnie pobudziło widzów. Obyło się na szczęście bez większych uszczerbków na zdrowiu wojujących, więc jeszcze tylko pokazowa szarża na zgromadzoną publiczność i oficjalna część bitwy już po trzydziestu minutach została zakończona.

Część drużyn rozeszła się do swoich namiotów w słowiańskiej wiosce rozstawionej u podnóża kopca, jednak na placu pozostała kilkunastoosobowa grupa, która ku własnej i nielicznie już zgromadzonych widzów uciesze prowadziła walki indywidualne, aż do wyłonienia tego najlepszego. Widzowie, którzy się wcześniej rozeszli sprzed placu boju, mogli dalej oglądać i kupować rękawkowe pamiątki przechadzając się pomiędzy kramami przy akompaniamencie śpiewu zespołu „Baby”. Kolejnym punktem w programie tegorocznego Święta Rękawki była Tryzna – czyli obrzęd pogrzebowy dawnych Słowian. Zanim jednak rekonstrukcja pochówku ciałopalnego wojewody się rozpoczęła, klika słowiańskich niewiast rozpoczęło zmagania w konkursie o serce wojownika. Wygrać miała dziewczyna która uzyskała najwięcej punktów w takich konkurencjach jak między innymi rzucanie jabłkami do wybranka, czy bieg z jajkiem na łyżce. Gdy zawody w końcu wyłoniły żonę dla woja można już było się udać na drugą stronę kopca, gdzie przygotowany był już pochówkowy stos. Orszak ze zmarłym (oczywiście kukłą), dał na siebie trochę czekać, co wykorzystały ciemne chmury coraz gęściej i groźniej zasnuwając niebo. W końcu jednak koło godziny 17:30, jego nadejście obwieścił płacz zrozpaczonych kobiet, towarzyszących wojownikowi w ostatniej drodze w zaświaty. Inscenizacja pochówku, przebiegła bardzo sprawnie i ciekawie. Tym razem nawet ogień, szybko się rozpalił, co nie zawsze udawało się w poprzednich latach. Złożona na stosie kukła momentalnie zajęła się wysokimi i efektywnymi płomieniami a swoją mowę pożegnalną wygłaszał współtowarzysz zmarłego – prywatnie jeden z rekonstruktorów krakowskiej grupy rekonstrukcyjnej Drużyny Wojów Wiślańskich „Krak”. Zmarłemu w drodze do słowiańskich zaświatów – Nawie, towarzyszyły też lamenty żony i pocieszających ją niewiast. Dla uatrakcyjnienia widowiska wokół stosu, po zakończeniu pouczającej mowy rozegrano igrzyska ku czci poległego. Stoczono kilka indywidualnych pojedynków.

Rekonstrukcja dobiegła końca przed godziną osiemnastą, a organizatorzy zaprosili jeszcze wszystkich na ostatni punkt w programie – koncert zespołu „Baby”. Muzykę zespołu określaną jako biały śpiew. technikę wokalną typową dla muzyki ludowej, można już było usłyszeć przynajmniej dwukrotnie podczas trwania tegorocznej Rękawki, ale ten występ miał być ich głównym pokazem. Coraz bardziej niepewna pogoda, nie przyciągnęła jednak dużo widzów, część ludzi rozeszła się już po bitwie a po rekonstrukcji pogrzebu pod kopcem zostało już niewielu. Zaczęto rozbierać także kramy i niektóre namioty w słowiańskiej wiosce. W ten sposób dobiegło końca Święto Rękawki w 2014 roku.

Czy było warto? Niewątpliwie! Do zobaczenia za rok, już 7 kwietnia 2015 roku!

niedziela, 20 kwietnia 2014

Ciekawostek kilka o Wielkiej Nocy



Oto obchodzimy kolejne Święta Wielkanocne, a jest to całkiem ciekawe święto, również z punktu widzenia historii. W związku z tym dzisiaj kilka ciekawostek o Wielkiej Nocy :)

W przeciwieństwie do Bożego Narodzenia, Wielkanoc jest świętem ruchomym. Wyznacza się go zawsze na pierwszą niedzielę po pełni księżyca, która wypada jako pierwsza po równonocy wiosennej. Równonoc wiosenna zawsze wypada 21 marca, ale pełnia przypada na różne dni. Dlatego też, Wielkanoc może przypadać w okresie od 22 marca do 25 kwietnia, gdyż w tym właśnie czasie może przypaść pierwsza pełnia po równonocy. Ten sposób „ustalania” daty Wielkiej Nocy został przyjęty na Soborze Nicejskim w 325 roku, na którym ustalono także dokładną treść Składu Apostolskiego.

Pisanki to zwyczaj bardzo lubiany zwłaszcza przez dzieci. Malowane kredkami, zabarwiane wywarem z cebuli i zdobione na różne inne sposoby, pisanki są nieodłącznym elementem w koszyczkach ze święconką i na wielkanocnym stole. Najstarsze pisanki znalezione na ziemiach polskich pochodzą z X wieku. Jednakże, tradycja przygotowywania pisanek sięga o wiele dawniejszych czasów, gdyż zwyczaj ten znano już w starożytnej Mezopotamii, a później w Cesarstwie Rzymskim.

Jeśli już wspominamy o święconce, to również bardzo wiele rzeczy, które święcimy w Wielką Sobotę, ma pewne znaczenie związano z wiarą chrześcijańską. Baranek to symbol Chrystusa, który nazywany jest też Barankiem Bożym (ze względu na Jego ofiarę). Jajko to symbol nowego życia, a tym samym wiąże się ze zwycięstwem Chrystusa nad śmiercią. Wędlina ma zapewnić dostatek i płodność. Chleb to symbol przemiany, jaka została dokonana w Wielki Czwartek, kiedy to Chrystus przemienił chleb w swoje Ciało. Chrzan to oznaka ludzkiej siły. Sól według dawnych wierzeń ma odpędzać złe siły. Bazie i bukszpan to wyraz nadziei na zbawienie i życie wieczne.

Poniedziałek Wielkanocny znany jest w naszym kraju jako Lany Poniedziałek. W tym dniu polewamy innych ludzi wodą, stąd też wzięła się jego nazwa. Swego czasu, w Poniedziałek Wielkanocny mężczyźni polewali wodą kobiety, a kobiety „odwdzięczały” się pięknym za nadobne we Wtorek Wielkanocny. Było tak w czasach, gdy Wielkanoc świętowano w sposób szczególny przez trzy dni, jak na przykład w czasach Jagiellonów.

Ciekawą rzeczą jest również to, że w niektórych krajach średniowiecznej Europy chłopi byli zwalniani z odpracowywania pańszczyzny przez okres całej Oktawy Wielkiej Nocy. Dzisiaj w niektórych krajach Poniedziałek Wielkanocny jest wolny, a w niektórych nie, natomiast reszta Oktawy Wielkiej Nocy to normalne dni robocze (oprócz niedzieli kończącej Oktawę). Natomiast, o czym niewiele osób zdaje się pamiętać, niezwykle uroczysty charakter Oktawy Wielkiej Nocy znosi obowiązek zachowania wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych w piątek, który przypada w Oktawie Wielkiej Nocy. Również wszelkie święta kościelne są przesuwane poza Oktawę Wielkiej Nocy, jeśli w danym roku liturgicznym przypadają one w tym okresie.

Wspomniana w poprzednim wpisie Rękawka to echo trzydniowego świętowania Wielkiej Nocy, a także dawniejszych zwyczajów, które pochodzą z czasów, gdy na terenach dzisiejszej Polski żyli dawni Słowianie i wyznawali wiarę pogańską.

Tradycje wielkanocne, podobnie jak w przypadku innych świąt, rozwijały się przez wieki. Choć opisywanie zwyczajów wielkanocnych może wydawać się mało związane z historią jako taką, ale tak naprawdę wiedza o nich jest potrzebna, by móc spojrzeć na historię ludzkości w jej pełnym wymiarze. Trzeba pamiętać, że za sto lat czy więcej, może się okazać, że nasza cywilizacja upadnie, a nowopowstała (o ile taka będzie) zacznie badać dziedzictwo historyczne, również zwyczaje świąteczne, które są elementem kultury. My, współcześnie żyjący ludzie, nie zaprzątamy sobie tym głowy, bo wydaje się to być perspektywą bardzo odległą, ale przecież i my jesteśmy ciekawi obyczajów i sposobu życia naszych przodków sprzed kilkuset lub kilku tysięcy lat.

I pamiętajcie, że każdy powód jest dobry, by zacząć przyglądać się naszej historii. Nawet święto religijne :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Słowiańska Rękawka


Dzisiaj trochę prywaty krakowskiej :) Już za dokładnie dwa tygodnie będziemy obchodzić kolejny raz święto Rękawki. To trochę zapomniane, choć jednocześnie bardzo ciekawe święto. Skąd się w ogóle wzięło i na czym polegało niegdyś, a na czym polega teraz?

Święto Rękawki obchodzone jest od niepamiętnych czasów. Tradycja ta zapewne pochodzi jeszcze z czasów przedsłowiańskich, a w swojej pierwotnej formie była świętem podobnym do chrześcijańskich Zaduszek. Obchodzono ją na wiosnę, w okolicach równonocy wiosennej. W czasie Rękawki sadzono drzewa, by duchy zmarłych przybywające w postaci ptaków mogły się schronić w nich. Zakopywano w ziemi także monety, by odegnać złe duchy, którym przypisywano chciwość. Palono również ogniska i wyprawiano uczty na cześć zmarłych. Jedzenie, które zostało z tych uczt, rozdawano ubogim, co najprawdopodobniej było wzorcem dla późniejszego zwyczaju zrzucania z kopca jedzenia dla ubogich ludzi przez bogaczy. Była to także okazja do pokazów sprawności siłowej i szermierki wojów.

Nazwa „Rękawka” ma dwojakie rozumienie. Pierwsza możliwość wywodzi się z tradycji, która przekazuje nam, iż kopiec Kraka, na którym odbywa się to święto, został usypany z ziemi przenoszonej w rękawach. Druga hipoteza wywodzi tę nazwę od archaizmu „raka” lub „rakev”, który oznacza trumnę bądź grób. Ta forma przetrwała w językach słowackim i czeskim, a pochodzi z czasów słowiańskich.

Święto Rękawki, podobnie jak wiele innych pogańskich świąt, zostało bardzo łatwo zaadaptowane przez chrześcijaństwo i stało się elementem obchodów Wielkanocy. W XIX wieku, gdy Austriacy zakazali obchodzenia tego święta na kopcu Kraka, obchody przeniosły się na Górę Lasoty, gdzie w XI wieku zbudowano kościół pod wezwaniem świętego Benedykta, którego święto obchodzono właśnie w równonoc wiosenną. Jego lokalizacja (w pobliżu cmentarza pogańskiego) oraz wybór patrona miał zapewne na celu zneutralizowanie nadal istniejącej tradycji pogańskiej.

W 1897 roku władze austriackie w ogóle zakazały obchodzenia Rękawki, w związku z tym, że dochodziło do zamieszek, które wywołane były walką ubogich ludzi o jedzenie (głównie jajka i kołacze), które było zrzucane z kopca przez bogatych ludzi. Nic jednak straconego, w 2000 roku obchody święta zostały wznowione we współpracy Drużyny Wojów Wiślańskich Krak, Domu Kultury „Podgórze” i Rady Dzielnicy XIII. Od 2010 roku Rękawka odbywa się pod patronatem Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Celem Rękawki jest przybliżanie widzom obrzędów słowiańskich oraz codziennego życia naszych przodków. Warto zajrzeć i mogę polecić z czystym sumieniem, bo sam widziałem to święto w zeszłym roku :) Tegoroczna edycja odbędzie się 22 kwietnia. Poniżej znajdziecie jej program. Zapraszam serdecznie!

12.00 Rozpoczęcie imprezy (obrzęd rozpalenia ognia)

12.30 Bieg wojów w pełnym uzbrojeniu dookoła Kopca

13.00 Dziewczęcy Korowód Wiosenny i obrzęd Marzanny

13.30 Przywitanie przybyłych Białek i Wojów

14.00 Wróżba pomyślności grodu Kraka

14.30 Koncert zespołu Baby

15.00 Obrzęd Kosoplecin

15.30 Bitwa zbuntowanych kobiet księżniczki Vlasty z wojami

16.30 Obrzęd na Jaryłki

16.45 Konkurs na najlepszą Żonę Woja (dojenie owcy, pranie pijanego woja, szukanie jajka)

17.15 Tryzna czyli igrzyska pogrzebowe

17.45 Koncert zespołu Baby

czwartek, 3 kwietnia 2014

Prima Aprilis na przestrzeni dziejów :)



Dwa dni temu obchodziliśmy Prima Aprilis, warto więc dzisiaj spojrzeć na ten szczególny dzień, w którym drobne żarty uchodzą na sucho :)

Początki tego święta nie są do końca wyjaśnione. Wywodzone jest między innymi ze starożytnego święta rzymskiej bogini Ceres, które obchodzono pierwszego kwietnia, a w jego czasie robiono innym ludziom różne dowcipy, zaś kwiryci odgrywali komiczne występy. Inny pogląd na pochodzenie tego dnia wiąże się z faktem, że przed wprowadzeniem kalendarza gregoriańskiego. Do tego czasu nowy rok zaczynał się pierwszego kwietnia, a ponieważ kalendarz gregoriański wprowadzany był przez różne kraje stopniowo, to wielu ludzi o tym nie słyszało lub nie wierzyło w to i nadal obchodziło nowy rok pierwszego kwietnia. Ci zaś, którzy świętowali rok pierwszego stycznia, zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, nazywali te osoby „kwietniowymi głupcami”.

Prima Aprilis (łac. Prima dies aprilis – pierwszy dzień kwietnia) jest świętem radosnym. W tym dniu stroimy sobie różne żarty z innych ludzi, celowo kłamiemy z kamienną twarzą, byleby tylko ktoś inny uwierzył w nasze słowa. Przekonanie o tym bardzo mocno wpływało również na różne aspekty życia nie tylko pojedynczych ludzi, ale również i całych społeczeństw.

Przykładem tego może być antydatowanie sojuszu polsko-austriackiego z 1 kwietnia 1683 roku na 31 marca 1683 roku. Ówcześni politycy polscy i austriaccy nie chcieli, by zostało to odebrano jako żart, więc podali, że sojusz został zawarty dzień wcześniej.

Jako, że Prima Aprilis jest dniem robienia nieziemskich wręcz dowcipów (ang. April Fool’s Day – Kwietniowy Dzień Głupca), to historia zna bardzo wiele innych wydarzeń, które były wręcz absurdalne, a jednak ludzie w to wierzyli. Większość z nich pochodzi z czasów nam bliskich. Oto kilka przykładów.

Zacznijmy od Liberty Bell (ang. Dzwon Wolności). Firma Taco Bell ogłosiła 1 kwietnia 1996 roku, że kupiła Liberty Bell i planuje zmianę jego nazwy na Taco Liberty Bell. Setki oburzonych mieszkańców Filadelfii dzwoniło do National Historic Museum, żeby wyrazić swoją negatywną opinię. Sprawa doszła nawet do Białego Domu, ale jego rzecznik wykazał się niesamowitym refleksem. Na pytania dziennikarzy w tej sprawie powiedział, że Lincoln Memorial (ang. Mauzoleum Abrahama Lincolna) również zostało sprzedane i będzie nazywać się Ford Lincoln Memorial (Mauzoleum Forda Lincolna), na cześć bryki Ford Lincoln, którą wyprodukował koncern Ford (ten od samochodu w dowolnym kolorze, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny).

Z dowcipu na Prima Aprilis zasłynęła również stacja BBC, która w programie informacyjnym „Panorama” poinformowała, że z powodu łagodnej zimy i wczesnej wiosny włoscy rolnicy cieszą obfitymi zbiorami spaghetti z drzew. Między innymi dzięki renomie dziennikarza, który przygotował ten materiał, wiele osób dzwoniło do BBC i pytało o to, jak wyhodować własne drzewko spaghetti.

Jednakże, najbardziej znanym dowcipem na Prima Aprilis jest tak zwany jowiszowo-plutonowy efekt grawitacyjny. Prezenter radia BBC, Patrick Moore, zakomunikował 1 kwietnia 1976 roku, że o godzinie 9:47 rano będzie miało miejsce niezwykłe wydarzenie na skalę astronomiczną. Mianowicie, miała wtedy nastąpić koniunkcja dwóch planet Układu Słonecznego – Jowisza i Plutona. Zjawisko to miało zaowocować chwilową zmianą pola grawitacyjnego Ziemi. Dzięki jego osłabieniu, ktoś kto podskoczyłby na Ziemi byłby w stanie przez chwilę lewitować. Niedługo potem rozdzwoniły się telefony w radiu BBC, ponieważ setki słuchaczy dzwoniło, żeby potwierdzić, że faktycznie udało się im przez chwilę lewitować.

Czasem jednak rzeczywistość jest o wiele bardziej szalona niż najdziksze dowcipy, które możemy zrobić. Dowodzą tego choćby nagrody Ig Noble, które wręczane są od 1991 roku za badania lub działania, które najpierw powodują śmiech, a potem skłaniają do myślenia. Na przykład, w 2013 roku Ig Nobel w dziedzinie rachunku prawdopodobieństwa został przyznany za stwierdzenie, że im dłużej krowa leży na ziemi, tym większe jest prawdopodobieństwo, że wstanie, ale nie da się łatwo przewidzieć kiedy znowu się położy. Natomiast w 2012 roku Ig Nobel w dziedzinie fizyki został przyznany za wyznaczenie sił kształtujących i poruszających włosami we fryzurze typu koński ogon. Odkrycia tak absurdalne, że w pierwszym odruchu można pomyśleć, że to primaaprilisowy żart, choć są one jak najbardziej autentyczne.

Cóż, życie potrafi zaskakiwać :)