Dziś nieco luźniej o spojrzeniu na historię.
Większość z nas uważa historię za nudną gałąź nauki, która
wiąże się z koniecznością zapamiętywania kosmicznej ilości dat, postaci
historycznych i wydarzeń. Ciągłe kartkówki i sprawdziany z dat, przywilejów szlachecki,
form rządów w starożytności. Wieje beznadziejną nudą. Tylko mole książkowe i
ludzie, którzy lubią grzebać w piachu, mogą się tym zainteresować. A może
jednak historia da się lubić?
Zdecydowanie, wbrew szerzącym się, acz kłamliwym plotkom,
historia da się lubić. Trzeba tylko umieć na nią spojrzeć we właściwy sposób.
Przyjrzyjmy się więc kilku wydarzeniom historycznym, które można nieco
„uwspółcześnić”, by pokazać, że historia nie jest nudna. Oczywiście, jeśli
jesteś purystą historycznym – odpuść czytanie dalej. Możesz dostać palpitacji
serca na widok tego, jak kaleczę tę nobliwą dziedzinę nauki, jaką jest
historia.
Zacznijmy od dwóch wydarzeń ze starożytności. Pierwszym z
nich niech będzie wojna trojańska. Wojna jak wojna. Ale ta była wyjątkowa. Otóż,
laska jednego gangstera (Menelaosa) została porwana przez innego (Parysa), a chodzą słuchy, że po prostu z nim uciekła. Oczywiście, Menelaos nie
mógł puścić takiej zniewagi płazem. Rzuciłoby to cień na jego gangsterską sławę
i byłby wyśmiewany przez innych gangsterów, których było przecież wtedy całkiem
sporo, a straciwszy respekt na dzielni stałby się celem ataków. Ba, nawet jego
oficerowie mogliby zacząć się buntować. Skrzyknął więc ekipę i zrobił wjazd na
dzielnię trojańską i zrobił niezłą rozróbę. Choć musiał użyć niehonorowego
podstępu, to w końcu Filoklet sprzedał kosę (no, właściwie to strzałę)
Parysowi, a gang Achajów pokonał gang Trojan.
Innym ważnym wydarzeniem, a raczej serią wydarzeń był wojny
unickie toczone między Rzymem i Kartaginą. Jest to klasyka wojen gangów o
władzę nad danym terytorium. W wypadku chodziło o basen Morza Śródziemnego,
czyli większą część znanego wtedy Europejczykom świata. W owym czasie mogła
rządzić na tym terenie tylko jedna mafia, a pomimo trudnych chwil, silniejsza
okazała się starożytna wersja „Cosa Nostra”, czyli starożytny Rzym. Trzy główne
okresy starć między mafiami (264 – 241 p.n.e., 218 – 201 p.n.e., 149 – 146
p.n.e.) przetykane były krótkotrwałymi okresami zawieszenia broni. Był to
rodzaj świętej wojny, jak między Wisłą i Cracovią. Przykładem tego było
nieustanne nawoływanie przepełnionego nienawiścią do Kartaginy kibola, Katona
Starszego, który każde przemówienie w senacie kończył stwierdzeniem, „Poza
tym uważam, iż Kartagina powinna zostać zburzona”.
Przyjrzyjmy się teraz jeszcze jednemu wydarzeniu, które jest
nieco nam bliższe, zarówno pod względem czasowym, jak i pod względem miejsca, w
którym się ziściło. Była to bitwa pod Grunwaldem, która miała miejsce 15 lipca
1410 roku i była momentem zwrotnym Wielkiej Wojny między koalicją Polski, Litwy
i kilku innych państw, a zakonem krzyżackim i jego gośćmi. Był to typowy
przykład „grzybobrania”, w którym wzięli udział kibole dwóch zwaśnionych
bojówek oraz innych zaprzyjaźnionych z nimi grup. Jak tu nie uwierzyć w
„grzybobranie”, skoro Polacy i ich sojusznicy kryli się w lesie? Jednakże, była
to klasyczna ustawka na miarę początku XV wieku. Co więcej, wyraźnie widać
krakowskie korzenie tej ustawki, bo w końcu Kraków jest podobno jedynym
miastem, w którym używa się „sprzętu”. A pod Grunwaldem pełne było „sprzętu” –
maczug mieczy, noży, kos, pik i włóczni. Ba, używano nawet broni miotanej,
łuków, kusz, a nawet artylerii.
Zresztą, uzbrojenie od tego czasu się nie zmieniło wiele. W
czasie ustawek używane są pałki baseballowe (maczugi), noże (lewaki i
sztylety), "tulipany" (morgenszterny), kamienie, współczesny sprzęt ochronny (dawniej kolczugi, zbroje) i tym podobne artefakty dodające modyfikator +5 do
obrażeń i +10 do odwagi. To powtórka z rozrywki, która znana jest od wielu
tysięcy lat.
I jak podoba się Wam takie ujęcie historii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz