Gdy myślimy o rycerzach, pierwsze skojarzenie, które
przychodzi nam do głowy, to odważni, silni ludzie we wspaniałych zbrojach.
Szlachetność, honor, odwaga, służba innym, wprawność w boju, wierność wzniosłym
ideałom. Walka na turniejach rycerskich dla dam serca, które często darzone
były przez swych rycerzy miłością platoniczną, która nigdy nie mogła się
ziścić. Splendor i chwała zdobywane w wielkich bitwach i w czasie turniejów. Posądzenie
o tchórzostwo było najgorszym oskarżeniem z punktu widzenia rycerza, a to
prowadziło często do bezsensownych ze strategicznego punktu widzenia decyzji,
które w wielu wypadkach kończyły się śmiercią rycerza. Również hojność
stanowiła element kultury rycerskiej, gdyż oczekiwano jej od osoby szlachetnie
urodzonej, a ludzie zależni od rycerza potrzebowali jego hojności. Rycerz był
zawsze wierny swojemu seniorowi i służył mu mieczem i radą.
Zawisza Czarny, Roland, król Artur i wiele innych historycznych,
lecz często na poły legendarnych, postaci ucieleśnia te ideały. Iluż z nas
marzyło o tym, by zostać rycerzami i móc choć przez chwilę powalczyć w
turnieju, ciesząc się należną chwałą i uwielbieniem tłumu?
Piękna to wizja, ale jak to zwykle bywa, dosyć błędna.
Powstała głównie pod wpływem literatury średniowiecznej, jak choćby „Pieśni o
Rolandzie” czy legend arturiańskich, które sławiły odważnych rycerzy i nie
oddawały złożoności życia rycerza. Były bowiem, tak na dobrą sprawę,
narzędziami rozrywkowymi i propagandowymi, które miały umilić czas ówczesnym
wyższym sferom, a jednocześnie zadbać o ich wizerunek wśród innych warstw
ludności, o ile ich członkowie potrafili czytać, oraz innych narodów.
Przedstawiały więc ideał rycerza, podkreślając jego najlepsze cechy, ale
zazwyczaj pomijając ciemną stronę życia rycerstwa. Nawet antybohater „Pieśni o
Rolandzie” jest tak na dobrą sprawę postacią drugorzędną, a uwaga czytelnika
koncentruje się na Rolandzie i jego towarzyszach.
A jak to wyglądało w rzeczywistości? Jak to mówi jedno ze
współczesnych nam powiedzeń, „W teorii, między teorią a praktyką różnice nie
ma. Natomiast w praktyce…”. No właśnie, rzeczywistość nie była tak piękna i
barwna, jak to wyglądało w eposach rycerskich.
W pierwszej kolejności, trzeba pamiętać, że zbroje zbrojami,
ale i tak łatwo było zginąć. Co prawda, nie tak często jak na filmach, bo tam
rodzi się pytanie, po co komu były zbroje, jak szeregowy wojownik czy rycerz
ginął od pierwszego uderzenia, ale nawet w czasie turniejów można było zejść w
szybkim tempie. Sam upadek z konia kończył się poturbowaniem. Nieznany z
imienia Anglik, pojedynkując się z Jakubem z Kobylan, próbował zagrać
nieczysto, ale w rezultacie wyleciał z siodła i połamał się lądując na ziemi.
Inną kwestią jest także fakt, że nie wszyscy rycerze byli
tak szlachetni, jak nam się wydaje. Zdarzało się, że napadali i grabili
kościoły, nie dotrzymywali ślubów, łupili przejeżdżających w pobliżu ludzi, a
turnieje wielu z nich traktowało jako okazję do dorobienia się majątku.
Zwycięzcy przysługiwało prawo zabrania zbroi pokonanego przeciwnika, a ta była
często bardzo cenna. Słowo „raubritter” to określenie rycerza-bandyty, który
nie przestrzegał kodeksu rycerskiego. Raubritterzy wcale nie byli rzadkim
przypadkiem. Co prawda, większość z nas kojarzyć raczej będzie formacje z XVII
czy XVIII wieku, jak choćby lisowczyków, które wsławiły się tym, że w przypadku
zaległości z żołdem dokonywały grabieży na swoim szlaku. Takie zachowania nie
były jednak typowe tylko dla czasów późniejszych, lecz miały miejsce już w
średniowieczu, w postaci rycerzy-bandytów.
A co z ideałami? Co z obroną wiary chrześcijańskiej? Też
niewiele z tego pozostało, zwłaszcza w późnym średniowieczu. Zakony rycerskie?
Owszem, początkowo chroniły pielgrzymów w Ziemi Świętej, ale potem Krzyżacy
dokonali „nawrócenia” pogan w Prusach i stworzyli tam państwo zakonne, atakując
także Polskę, która była przecież państwem chrześcijańskim, a templariusze
dochrapali się całkiem sporego majątku, pożyczając pieniądze na procent.
Wyprawy krzyżowe? Owszem były, ale przecież w czasie IV krucjaty krzyżowcy
zaatakowali i splądrowali Konstantynopol, a i sama wyprawa była pełna
konfliktów, gdyż duża część rycerstwa, która sprzeciwiała się atakowi na
chrześcijańskie państwo, starała się na własną rękę dotrzeć do Palestyny.
Damy serca? Owszem były, ale niczym niezwykłym nie było to,
że rycerz bił swoją żonę. Złamany nos u żon rycerzy był powszechnym widokiem, a
bicie kobiet do krwi chlebem codziennym. Żona była poniekąd służącą dla męża i
miała zajmować się domem, a że rycerz był przez dużą część roku poza domem,
zdarzało się, że na czas nieobecności zakładał żonie tak zwany pas cnoty. Za
zdradę, kobiecie groziła nawet kara śmierci, a mężczyźnie łagodne kary. Damy
serca stanowiły więc raczej wyjątek od reguły i próbę ukrycia faktycznego
stosunku rycerzy do kobiet.
Wychodzi na to, że rycerstwo nie było tak nieskazitelne, jak
chciało to ukazać. Już współcześni im mieszczanie i chłopi mieli swoje żale do
rycerstwa. Ale też żadna warstwa społeczna nigdy nie była ideałem. Rycerze
pozostają jednak głęboko zakorzenionym elementem baśni i legend, w których są
odważnymi i wspaniałymi wojownikami, zawsze walczącymi w słusznej sprawie, w
obronie wdów, sierot i pokrzywdzonych. A literatura zwykle ubarwia rzeczywistość, często pomijając niewygodne fakty. Ale dzięki niej, rycerz i określenie
„rycerski” wciąż budzą pozytywne skojarzenie. I dobrze, bo przecież brakuje nam
rycerzy-ideałów, których wspominamy w opowieściach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz