środa, 8 stycznia 2014

Turnieje rycerskie - średniowieczny sport ekstremalny


Jedną z nieodłącznych rzeczy, które kojarzą się nam z rycerstwem, są niewątpliwie turnieje. Bardzo chętnie prezentowane były w różnorodnych filmach związanych ze średniowieczem, czy to opowiadających o tamtych czasach czy utrzymanych w konwencji high fantasty. Wiele współczesnych pokazów rycerskich nosi nazwę turnieju rycerskiego, choć nie zawsze są faktycznymi turniejami, przynajmniej z punktu widzenia widzów, a nie uczestniczących w nim odtwórców.

Oprócz uczt i łowów, turnieje rycerskie były chyba najpopularniejszą formą rozrywki rycerstwa. Ich korzenie sięgają XI – XII wieku, gdyż tytuł „baron” oznacza człowieka wolnego, który jednocześnie potrafił sobie tę wolność zagwarantować, czyli potrafił się bronić. Pierwsze wzmianki o turniejach pojawiają się w 1062 roku, a od tego czasu turnieje bardzo szybko stały niezwykle popularne wśród rycerstwa, dla którego rzemiosło wojenne stanowiło chleb powszedni. Jedną z przyczyn popularności turniejów rycerskich było wprowadzenie przez Kościół Pax et Treuga Dei, czyli Pokoju Bożego. Było to swego rodzaju konwencja pokojowa, która zabraniała działań zbrojnych w określonych dniach tygodnia, a także przez niektóre okresy roku ( na przykład Wielki Post ).

Jeśli nie wojna, to co? Jak rozładować agresję, która była naturalnym elementem ówczesnej kultury rycerskiej? No właśnie, organizując turnieje, na których można się nieco wyżyć. Co prawda, Kościół początkowo nie popierał idei turniejów i kilka soborów potępiało te praktyki, a ich uczestnikom groziły ekskomuniką, ale wielkiego wrażenia to nie robiło. Dlaczego i w ogóle, o co poszło? Najkrócej mówiąc – o pieniądze. Jedną z zasad turniejów był dokonanie wykupu pokonanych i ujętych rycerzy. Ponadto, zwycięzca miał prawo zabrać zbroję przeciwnikowi, a te kosztowały nie mało. Początkowo też dojeżdżano na turnieje we własnym zakresie W rezultacie, pieniądze i dobra, które wcześniej trafiały w formie jałmużny do Kościoła, wydawane były na mniej zbożny cel. Poza tym, z turniejami wiązały się także huczne parady i sute uczty, które były uznawane przez kapłanów za niemoralne. I wreszcie, turnieje organizowane pod patronatem władców czy samych rycerze były zasadniczo zarezerwowane tylko dla rycerzy, ale szybko pojawiła się otoczka dla pospólstwa, czyli liczne kramy i okazje do przepuszczenia paru groszy. Coś jak dzisiejsze odpusty parafialne, prawda?

W XI i XII wieku, turnieje były niezwykle intratnym interesem. Ubogi, acz zdolny rycerz mógł szybko dorobić się majątku. Wilhelm Marszałek i Roger z Gaugi, w przeciągu 10 miesięcy pokonali 103 rycerzy i zdobyli za nich ogromny okup, w myśl wspomnianego wcześniej zwyczaju. W późniejszych czasach, wraz z ewolucją typowo turniejowego ekwipunku, który był niesamowicie drogi, nawet w porównaniu do zwykłego „sprzętu” rycerskiego, turnieje stały się raczej sposobnością do pokazania się dla najbogatszych i najważniejszych rodzin rycerskich. Poza tym, z czasem zaczęto walczyć w dużo większym stopniu dla prestiżu niż dla pieniędzy, a nagrody stały się czysto symboliczne.

Turnieje były więc swego rodzaju sportem, który służył rozładowaniu energii i agresji rycerstwa. Był to jednak sport wyjątkowo niebezpieczny. W formie turnieju, która zapewne najbardziej nam się zakorzeniła w wyobraźni ( gdy dwóch rycerzy z kopiami naciera na siebie jadąc na koniach ), przegrana kończyła się upadkiem na ziemię. Nawet zbroja nie chroniła przed obrażeniami, a może to właśnie z jej powodu, i łatwo było się połamać. Ale są też znane przypadki zadeptania rycerzy przez walczące bandy ( grupy rycerzy konnych i wojowników pieszych ), które brały udział w béhourd. Innym zagrożeniem było uduszenie się kurzem, który był wzniecany przez takie bandy, które liczyły nieraz kilkaset osób każda. Zdarzały się też wypadki konstrukcyjne, czyli rozpadające się trybuny. W ich wyniku ginęło lub odnosiło rany wiele osób, najczęściej postronnych widzów – dam dworu czy możnowładców. Przykładem niech będzie turniej w Darmstadt w 1403 roku, kiedy zginęło 26 rycerzy.

Istniało wiele rodzajów turniejów, a każda cechowała się nieco innymi zasadami. Wspomniałem już o turniejach typu béhourd, które właściwie były regularnymi bitwami, oraz o turniejach typu joust, które wydają się być najbardziej zgodne z powszechnymi wyobrażeniami. W nich bowiem dwóch rycerzy na koniach nacierało na siebie, celując w przeciwnika kopią. Celem było zrzucenie przeciwnika z konia, a jeśli po kilku starciach nie było rozstrzygnięcia, rycerze zsiadali z wierzchowców i kończyli pojedynek bronią obuchową lub sieczną. Walka toczyła się wtedy do utraty broni, powalenia przeciwnika lub gdy jeden z rycerzy nie był w stanie dalej walczyć.

Inną jeszcze formą turnieju był turnei ( od francuskiego tournant – zawracać ku sobie po ataku ), który brała nieco elementów béhourd oraz joust. Dwie drużyny, zazwyczaj liczące od 20 do 40 rycerzy każda, toczyły walkę na ograniczonym placu. Zwyciężała ta drużyna, która zdołała wysadzić z siodła większą liczbę przeciwników.

Ważną rolę odgrywała także heraldyka, czyli ( w skrócie rzecz biorąc ) herby rycerskie. W walce, zwłaszcza grupowych, gdy wszyscy uczestnicy byli w zbrojach i hełmach, nie sposób było rozpoznać uczestników. Choć istniały rodowe zawołania, to krzyk jednego rycerza natychmiast był zagłuszany szczękiem oręża, tętentem koni i ogólnym harmiderem panującym na polu walki. Dzięki odpowiednim herbom, łatwiej było rozpoznać przeciwnika. Doprowadziło to do pojawienia się heroldów i innych specjalistów, którzy potrafili rozeznać się w pogmatwanym świecie herbów i koneksji rodzinnych.

Tak naprawdę, turnieje rycerskie to bardzo obszerny temat, a ten wpis to jedynie najbardziej ogólny zarys tego zagadnienia. Organizowane były także turnieje miejskie, do których mieli dostęp mieszczanie, a i o tym można by pisać naprawdę dużo. Jeśli chcecie dowiedzieć nieco więcej o turniejach, zachęcam do zapoznania się z książką „Turnieje rycerskie. Sport szlachetnych”, autorstwa Tomasza Szajewskiego. Inną wartą uwagi pozycją jest książka pod tytułem „Turniej rycerski w królestwie polskim w późnym Średniowieczu i Renesansie na tle europejskim”, którą napisał Bogdan Brzustowicz. Możecie przeczytać także „Tajemnice rycerzy. Życie codzienne śląskich feudałów” autorstwa Szymona Wrzesińskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz